Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2017

Dlaczego boimy się zmian?

To takie ludzkie przecież, że boimy się tego co ma nadejść czy to śmierci czy właśnie wspomnianych w tytule ZMIAN. Pytanie Why?... Odpowiedź nie jest wcale taka prosta. Wszystko się zmienia wokół, świat idzie do przodu, a my się rozwijamy i doświadczamy coraz to nowych rzeczy oraz poznajemy nowych ludzi.  I gdy kończy się coś co znamy i może nawet lubimy towarzyszy nam lęk związany z nadchodzącymi zmianami, dlaczego? Nie znamy tego co będzie, bo jest czymś nowym i choć może będzie to bardzo pozytywną zmianą to lęk jest. A przecież mamy jedno życie i czy warto marnować czas na rozmyślanie czy warto czy to będzie dobre oraz czy nie lepiej zostawić to i żyć jak do tej pory?...NIE ! Uważam, że trzeba zmieniać swoje życie ciągle, próbować coraz to nowych rzeczy nawet zaczynając od tak banalnych spraw jak potrawy ;) a kończąc na pracy. Każde, ale to KAŻDE udane czy nie doświadczenie/zmiana daje nam coś dobrego i wzmacnia nas, uczy życia, a  to chodzi by go próbować jak najwięcej podczas

Pomoc jest taka prosta myślisz? BŁĄD

Gdy idzie nam jak po maśle, kiedy sukces goni sukces ciężko nam zrozumieć co czuje osoba będąca akurat w dołku, której nie idzie nic po jej myśli.  Jedyna łatwość wtedy to pocieszanie tej osoby, bo łatwo mówi się " będzie dobrze", "wszystko się ułoży zobaczysz" . Tylko ciężej jest z rzeczywistą pomocą z podaniem prawdziwej ręki która wyciągnie z dołka. Sam wiem, że jest to trudne, sam byłem z obu stron w różnych sytuacjach. Chciałbym móc każdemu pomóc, nie zawsze się da to oczywiste, ale spać spokojniej będę gdy zrobię wszystko by kogoś wyciągnąć z problemu. Gdy układało mi się w związku oraz znalazłem spoko pracę to myślałem, że jestem w raju,a przynajmniej idę w jego kierunku. Lecz gdy rozmawiałem z kimś komu coś nie szło to najzwyczajniej nie umiałem pomóc, potrafiłem tylko pocieszać. Tylko, że ta osoba i tak zostaje sama z danym problemem. Potem gdy u mnie się waliło ta sama osoba (choć powiedzmy przeżyła już swój dół i wydawałoby się, że potrafiłaby pomóc in

Pieniądze - przepustką do szczęścia?...

Da się żyć bez nich podobno, ale nie oszukujmy się to za nie kupujemy to wszystko co nas cieszy...PRAWIE wszystko, bo miłości, przyjaźni, rodziny to coś czego za plik papierów nie da się kupić, ale byśmy godnie żyli, byśmy mieli w co ubrać dzieci, by było co tym dzieciom na talerz położyć to jednak kasa się przydaje. Często widzę ludzi którzy mając pieniądz gubią się i chcą wszystko za nią kupić...I tu spotykają się z problemem. Przykre, że ludzie w ten sposób wychowują swoje dzieci, bo robią im tylko krzywdą chcąc uchylić niebo swoim pociechom, bo słyszy się taki tekst rodziców " niech mają, bo ja nie miałem w ich wieku"... Dobrze, ale najważniejszych wartości nie wolno przekładać na pieniądze. Wiadomo dzieci teraz mają dostęp do tego o czym nawet moje pokolenie nie mogło marzyć. Cieszę się cholernie, że byłem jednym z tych pokoleń które wychowało się na dworze gdzie robiło się dosłownie wszystko, bazy, zabawy w rodziny, w wojny czy po prostu grało się w piłkę do zmroku

Koniec- moment gdy kończy się aktualny stan rzeczy, a zaczyna coś nowego

Nigdy, ale to przenigdy nie wolno się łamać, bo coś się skończyło: Związek, szkoła, praca, wyjazd. Bo choć się czujemy dobrze w trakcie trwania tego, a gdy się kończy czujemy smutek, lecz nie wolno...Wiadomo jest wstępny etap uczucia smutku. Tylko spójrz... Jest zima (nie każdy ją uwielbia wiadomo) i jest fajnie, ładny śnieżek choć mrozy mniej fajne, ale są jej zwolennicy i gdy się kończy to oni są smutni, a idzie lato i to daje nowe możliwości spędzania wolnego czasu. Dla mnie to prosta sprawa, choć smutno gdy kończy się coś to po chwili musimy zacząć dopatrywać się pozytywów w tym co nadchodzi lub już nadeszło... nowe. Boli to normalne, gdy musimy się rozstać z czymś co było codziennością. Lecz to uczy nas tego, że po 1 nie można się do wszystkiego przyzwyczajać oraz, że da nam to kolejne doświadczenie. Dzięki temu stajemy się mocniejsi i dojrzalsi. Nigdy nie powiem, że żałuje którejś pracy, któregoś związku, czy którejś ze szkół w której byłem. Bo dzięki temu co było jestem tuta

Jak wielka pięść Cie nie uderzy to wstań i walcz dalej ! To TWOJE życie...

Taka prawda, nie moje, nie Twoich znajomych...Każdy może Ci doradzać, może wytykać błędy, ale to potem Ty przyjmujesz konsekwencje na klatę. I choć czasem cholernie ciężko przyznać się do błędu komuś kto to odradzał to warto, bo pierwszym krokiem do nauki z życia jest właśnie przyznanie się przed samym sobą, że popełniłeś błąd. Nie łatwo jest żyć to każdy wie nie od dziś, ale jeszcze trudniej jest znaleźć tą najmniejszą pozytywną rzecz w chwili gdy wszystko się wali ... PIONA !

"Jutro krzyczy do nas siema, dzisiaj wali nas po mordzie"...

Macie takie dni gdy wydaje się, że wszystko zaczyna iść w dobrą stronę nareszcie, lecz właśnie w tej chwili dostajecie przysłowiowy nóż w plecy, hm? Ja tak miałem ostatnio...Gdy dostałem wiadomość, że mam tydzień siedzieć w domu, bo po prostu w zastępstwie będzie ktoś inny pracował- na próbę... Wielu, ba sądzę, że niemal każdy z nas ucieszyłby się z wolnego tygodnia od pracy (części z nas by zasmuciła informacja, że to darmowa zabawa). Lecz ja miałem słabe przeczucie które lekko sprawdziło się dzisiaj, gdy doszło parę anonimowych "skarg" na moją osobę... PRZEZ TYDZIEŃ w pracy. Cóż wiadomo uczymy się całe życie, więc chciałem bardzo się dowiedzieć jakie pretensje miały dane osoby, lecz nie umiano mi powiedzieć i to już mi zaleciało brakiem profesjonalizmu, bo przecież osoba składające jakiekolwiek zażalenie czy pretensję powinna powiedzieć konkretnie, żebym ja w tym przypadku mógł to poprawić. Stało się inaczej więc powiedziałem, że to dla mnie żaden argument podważający moj